W Stanach Zjednoczonych tworzenie dzieci z edytowanych genetycznie embrionów jest praktycznie zablokowane przepisami i regulacyjnymi barierami, a w Europie wiele państw opiera się na zasadzie, że nie wolno wprowadzać zmian dziedzicznych w genomie człowieka. Mimo to w Dolinie Krzemowej rośnie grupa inwestorów i start-upów, która uważa, że przełom jest kwestią czasu. Próbują doprowadzić do narodzin pierwszego „bezpiecznie” edytowanego dziecka, nawet jeśli miałoby to wymagać pracy poza granicami USA. Wyjaśniamy, jak to wygląda w praktyce.
