Coraz częściej odnoszę wrażenie, że osoby po trzydziestce mówią o dzisiejszej młodzieży mniej w tonie moralizatorskim — „ach, ta dzisiejsza młodzież” — a częściej z autentycznym współczuciem, podszytym ulgą, że sami uniknęli tak trudnych warunków dorastania.
